16 sie 2022

2. Głębia

[POPRAWIONY 15.08.2022]

Instagram: kirittawattpad

Winda otworzyła się szeroko. Faceci żwawo wyszli na główny hol w bazie. Przez ostatnie lata z prawej strony został wybudowany mały teleporter. Co raz zmieniały się kwiaty w wazonach zależnie od pory roku. Dzięki temu zabiegowi korytarz na jakiś okres czasu stawał się innym miejscem.

Na dole długich schodów, niedaleko ów teleportera, stały zagadane Julie oraz Runo. Kiedy tylko ujrzały idących w ich stronę chłopaków Julie położyła dłonie na biodra.

- Ile można na was czekać! - srebrno włosa westchnęła teatralnie. - A to niby zawsze dziewczynom długo zajmuje wyjście!

- Ja mam na ten temat odwrotne zdanie - Dan przyciągnął do boku Runo. Delikatnie zacisnął palce na materiale ubrania.

Julie Makimoto, która od roku nosiła wielki pierścionek zaręczynowy od Billego, mogła pochwalić się nowym stanowiskiem w pracy i przy okazji lepszą wypłatą. Jako osoba zakręcona potrafiła wszędzie się wcisnąć, co w końcu zostało zauważone w jej stacji telewizyjnej. Teraz miała dodatkowo więcej pracy, ale łatwiej było jej odłożyć na potężny ślub, który wymarzyła na następne wakacje.

Po chwili czekania pomieszczenie wypełniło kolorowe światło. Rude włosy kołysały się na różne strony. Czerwone szpilki dotknęły podłogi, stukając dźwięcznie.

- Alice, jak ja dawno Ciebie nie widziałam! - pisnęłam Julie i natychmiast rzuciła się przyjaciółce na szyję. W jej kroki zaraz poszła Runo. - Jak teleportacja?

- Dobrze - odparła łagodnie gdy tylko wydostała się z uścisku. - Obyło się bez komplikacji. To znak, że teleporter dalej działa bez zarzutów

Gehabich - od starcia z Vexosami - bardzo żwawo pomagała dziadkowi w laboratorium. Gdy jednak dwa lata temu jej bliski odszedł z powodu zawału serca, podjęła się pójścia na studia medyczne. Teraz, co weekend, jeździła na zajęcia z medycyny poza Ziemskiej. Mogła śmiało powiedzieć, że to była jej najlepsze decyzja. Na zajęciach praktycznych zdążyła już pokonać wiele lęków. W jej głowie rósł powoli plan utworzenia specjalnego szpitala dla przyjezdnych z innych planet, w tym miejsca wypoczynkowego dla bakuganów. Musiała tylko skończyć studia oraz zdobyć odpowiednie oszczędności, czy dobrych sponsorów do tego pomysłu.

- Same świetne wiadomości - Kuso uśmiechnął się charakterystycznie w jej stronę. - Cześć Alice

- Jak zawsze w dobrym humorze Dan - również się uśmiechnęła. - Shun, Marucho jak egzaminy? Daliście radę?

- Oczywiście! - najmłodszy poprawił dumnie okulary. Kazami przytaknął głową. - Najlepszy wynik z całej uczelni!

- Nie mogło być inaczej, gratulację - włosy, zawiązane w wysoki kucyk, zafalowały pod wpływem ruchu. Z gracją opadły na gołe ramiona. - Opowiadajcie, co u reszty?

- Może podczas drogi, powinniśmy już wychodzić! - niebiesko włosa spojrzała się wymownie na chłopaka. Po chwili obserwacji zrozumiał jej intencje, chwytając ją za dłoń.

- Masz rację, ruszajmy

Szczęśliwi wyszli na dwór. Pogoda dopisywała - słoneczko jeszcze grzało, lecz rozgrzane ciała ochładzał delikatny wiaterek. Kwiaty wabiły różne motyle swoim zapachem oraz kolorem. Po za bramką krajobraz miasta - samochody gnały przed siebie a razem z nimi ludzie.

Shun spojrzał się na budynek a potem na tereny zielone go otaczające. Liście na drzewach falowały delikatnie z wiatrem. Podniósł brew do góry, po czym zmarszczył czoło. Nagle zaatakowało go dziwne uczucie bycia obserwowanym. Jeszcze raz wrócił wzrokiem do drzwi wejściowych. Nic takiego nie zauważył, ale dziwna aura przytłoczyła go jeszcze bardziej.

- Co jest, Shun? - jego przyjaciele stali koło furtki. Obserwowali go w milczeniu.

- Nie ważne. Ruszajmy - odpowiedział jedynie, szybko doganiając resztę.

~~~

Grupa pierwszych Młodych Wojowników czekała aż kolor światła dla pieszych zmieni się na zielony. Po każdym było widać, że nie mogli się doczekać zabawy, jaka ich czekała na miejscu. Między sobą wymienali nowe informacje o swoim życiu. Jedynie Kazami, jako jedyny, stał w miejscu absolutnej ciszy. Dziwne uczucie, które nie odstępowało go na krok nie pozwalało mu być zaangażowanemu w spotkanie. Gdzieś za nim chodziło to dziwne uczucie. Odwrócił gwałtownie głowę w lewy bok. Nikogo podejrzanego nie napotkał, jednak wzrokiem szukał czegoś podejrzanego.

To tylko zmęczenie.

Starał przekonać swój instynkt ninja. Minęło już sporo czasu od jakichkolwiek walk, misji czy innych rzeczy, które mogłyby zburzyć równowagę. Dlaczego nagle poczuć niepokój? Nie był do końca pewien, co wzbudziło ten stan rzeczy. Był wyczulony na zmiany w swoim otoczeniu, lecz nic więcej nie wskazywało na zagrożenie.

Na moment został "wybudzony" z zamyślenia pod wpływem lekkiego szturchnięcia w ramię przez Kuso.

- Co jest, Shun? - Dan posłał mu zaciekawione spojrzenia, a Marucho wychylił delikatnie głowę zza postury przyjaciela.

- Wszystko jest w porządku - skłamał gładko. - Przypomniałem sobie, że muszę napisać wiadomość do dziadka

- Koniecznie pozdrów go od nas - uśmiechnął się najmłodszy. - Może jednak zdecyduje się przylecieć do Ciebie!

Shun posłał przyjaciołom delikatny uśmiech. 

Daniel odwzajemnił to, po czym został pociągnięty przez Misaki na drugą stronę ulicy.

Po dwudziestu minutowej przechadzce dotarli na miejsce, w którym dawno rozkręcił się Festiwal Kultur Świata. Już od samego początku można było zauważyć ludzi a wśród nich bakugany świetnie bawiących się w różne gry. Mogłoby się wydawać, że to jest ruchomy obrazek, który został przez kogoś stworzony. Śmiech i radość współgrały ze sobą niesamowicie dobrze.

Daniel uśmiechnął się pod nosem. Nagle wszystkie wspomnienia ociepliły jego serce. To, na co pracowali przez ostatni czas cieszyło oczy. Dwie planety dały radę żyć ze sobą w zgodzie, pomimo przeszkód jakie napotykały na swojej drodze. Trud jaki włożyli był widoczny gołym okiem. 

Ciekawe, co Drago na to powiedziałby...

Uśmiech zszedł mu z twarzy a zawitał chwilowy smutek oraz pustka. Zacisnął dłoń na palcach Runo. Widział dobrze, że jego dziewczyna spogląda na niego z zapytaniem oczach, jednak potrzebował chwili aby uśmiechnąć się do niej przepraszająco. Widząc, że też się uśmiecha, odetchnął z ulgą.

- To gdzie idziemy? - zapytała podekscytowana Julii, której udało się wyrwać się wcześniej z pracy. Nie było to łatwe zadanie, ale po dziesięciu minutowym proszeniu szef, zgodził się na wcześniejsze opuszczenie lokum po warunkiem nagraniu w tygodniu jeszcze dwóch wywiadów. 

- Może na jedzenie? Albo nie! - kobieta odwróciła się do reszty przyjaciół, zaciskając dłonie w pięści koło klatki piersiowej. Radość tryskała z niej, jak z otwartego konfetti. - Chodźmy w coś zagrać!

- No nie wiem - zamyślił się najniższy z grona. Chwile porozglądał się po całym potężnym placu. - Może- 

 - No weźcie! Nie mogę się zdecydować! - pisnęła, przerywając namyślenia blondyna. Z wrażenia czerwone okulary uciekły mu z nosa. Ostatniej chwili złapał je w dłonie i założył z powrotem na swoje miejsce. - Może chodźmy w coś zagramy, albo-!

- Julii, zachowaj trochę przyzwoitości, nie jesteśmy sami - mruknął Kazami, jako jedyny sprowadzając przyjaciółkę na ziemie. Dłonie włożył do kieszeni ciemnozielonej bluzy. - Nic nam nie ucieknie

- Właśnie, mamy na wszystko czas - dołączyła się rudo włosa. - Wszystkiego po troszku

- Dobra nie chcecie mi pomóc to nie - mruknęła Julie obrażona. Poprawiła koniec szarej ołówkowej spódnicy. - A może Runo masz jakiś plan? Runo?

- Słuchajcie Dana też nie ma - odezwał się Marukura kiedy rozglądnął się wokół siebie. - Trzeba ich poszukać, pewnie gdzieś się zgubili w tłumie!

- Nie trzeba - Shun ruszył przed siebie. Wszyscy zamrugali zaskoczeni. - Jeżeli będą nas szukać to zadzwonią

- Jak nie mają czym?

- Mają - odparł Kazami pewny swych słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

2. Głębia