2 lis 2021

1. Pewnego dnia odejdę...

[POPRAWIONY 02.11.2021]

Instagram: kirittawattpad

Powolnymi ruchami na czerwono-białym zegarze naściennym zbliżała się godzina siedemnasta - niektórym ludziom oraz bakuganom koniec ciężkiego dnia w pracy a innym początek nocnej zabawy czy przygód. Na dworze niebo powoli zaczynało się ubarwiać na ciepłe, żywe kolory. Prawdziwy krajobraz spokojnego letniego wieczoru. 

Lato w tym roku było naprawdę szalone - przez pierwsze dwa tygodnie słońca nie było wcale (z tego powodu wiele osób martwiło się, że już lepszej pogody nie będzie) a deszcz kazał każdemu zostać w domu i schować się głęboko pod kocem. Po upływie tego ponurego czasu słońce zaczęło górować coraz częściej na błękitnym niebie, wrady w gody z kilkoma białymi chmurami. 

Obraz ruchliwego i głośnego miasta obserwował z zaciekawieniem brązowo włosy mężczyzna. Zmarszczył brwi gdy ujrzał jak mały chłopiec ze wrzaskiem dosłownie turlał się po brukowej ścieżce koło wejścia do parku, bo mama nie kupiła mu wymarzonego loda. 

On też był takim szalonym dzieciakiem? 

Wiedział doskonale, że ani trochę lekkiego charakteru nie posiadał. Był czasem uparty, a czasem w ogóle inny - wesoły i przy okazji uśmiechnięty od ucha do ucha. Tak go los obdarzył. Nie czuł się z tego powodu poszkodowany czy coś - był wdzięczny za to co ma. Nie przytomny oparł brodę o lewą dłoń. Zmrużył oczy rozmarzony - mimo tak wczesnej godziny chciał spać, lecz ostatkiem sił czekał na powrót jednej osoby.

- Danielu Kuso! - z rozmyśleń wyrwał go wrzask wcześniej wspomnianej osoby - Runo Misaki, która delikatnie wychylała się zza futryny drzwi na balkon. 
Jej rozpuszczone błękitne włosy delikatnie opadały na prawy bok. Chłopak, widząc ją w takim stanie, od razu ożywił się, obdarzając ją najszczerszym uśmiechem jaki umiał zrobić. To była jedna z jego cech charakterystycznych, dzięki której można było zapamiętać go na dłużej. Drugą były gogle na głowie, a trzecia wielkie rubinowe tęczówki.
- Jestem, jestem! - poprawił się na krześle aby mieć na swoją piękność lepszy widok. Brodę znów oparł o dłoń. - Czy coś się stało? 
- Oczywiście, że tak! - dziewczyna weszła na balkon. Ręce oparła o klatkę piersiową. - Nie odbierałeś telefonu, nie odpisywałeś na wiadomości! Gdzie masz telefon do diabła! 
Kuso przez chwilę nie ruszał się ze swojej pozycji - nawet bał się wziąć mały oddech. Jednak kiedy znów dostał błyskawicą w łeb rozłożył ręce. 
- Telefon jest w pokój, wyciszony, bo miałem dość telefonów z pracy - kiedy taka odpowiedzieć nie wystarczyła, wstał z krzesła i stanął na przeciw kobiety. Żółta bluzka, odkrywająca kawałek brzucha, dość mocno przylegała do jej szczupłej sylwetki. Jeansowe spodenki, sięgające do kolan również. - Runo, na litość boską! - spojrzał się w niebo. - Żebym wiedział, że będziesz się do mnie dobijać siedziałbym z nim non stop!
Westchnęła ciężko - gdy jej rodzice przenieśli się tutaj na stałe i niedaleko bazy otworzyli o wiele większą restaurację ciężko było o odpoczynek o tej porze. Miała też fory w wielu obowiązkach, bo weekendami chodziła na studia zaoczne z nauk ścisłych. Jak na nią to było już większe wyzwanie. Okres letni może i był wolny od szkoły jednak nie zwalniało to ją z innych obowiązków. Fakt, od ich nadmiaru jej ciśnienie rosło o wiele szybciej, lecz dziś to był zenit spowodowany gorącem! 
- Wpadłam na pewien pomysł, ale jak widać, nie jesteś tym zainteresowany! - huknęła, odwracając się w napięcie. Marszem ruszyła do środka.
Pokój był utrzymany w bordowych kolorach. Tylko jedna ściana - na przełamanie ognistej barwy - była oblepiona tysiącami zdjęć z różnych miejsc wszechświata. To była jedyna ściana, która nie była zasłonięta szafkami, łóżkiem czy biurkiem. Z wcześniej wspomnianego łóżka można była ją obserwować w pełnej okazałości.
- Runo! - Daniel stanął w drzwiach od balkonu, opierając dłonie o framugę. - Daj, że spokój!
Podniosła głowę wyżej aby ich wzrok się spotkał. Zauważyła, że mimo iż starał się powiedzieć to raczej z uśmiechem, miał nietęgi wyraz twarzy.
- Chciałabym zauważyć, że dzwoniłam tyle razy! - podeszła do niego blisko, ich klatki piersiowe prawie się dotykały. Jak matka poprawiła mu kołnierz czerwonej koszuli w kratę, którą kupił z nią ostatnio na zakupach. - Ale mi nikt nie odpowiedział, jak zawsze w ostatnim czasie, Panie Kuso.

- Co tak oficjalnie? - dotknął delikatnie jej lekko czerwonego lewego policzka. Ta jednak szybko strąciła rękę, choć jego ruch bardzo się jej spodobał. Zrobiła naburmuszoną minę i założyła ręce na piersiach. - Runo błagam-!

- Nie jęcz jak stary dziadek! - fuknęła gniewnie. Tupnęła nogą o jasne panele. - Mogę mieć czasem humorki! Jestem zmęczona a ty znowu jesteś nieprzytomny! Mówiłam abyś nie siedział przy laptopie tak długo!!! Masz tydzień jeszcze urlopu!
Mężczyzna pokręcił oczami z niedowierzaniem, że jeszcze ta "gadka" jej się nie znudziła. Kobieta szybko sprzedała mu kuksa w prawe ramię, robiąc się czerwieńsza na twarzy ze wściekłości. On się tym wcale nie przejął tylko udawał na chwilę urażonego jej czynem, jakby jego ego miało zaraz się zapaść. Te zachowanie jeszcze bardziej ją wkurzyło.
- Kuso!!! 
- Okej okej!!! - podniósł ręce do góry w formie obronnej. - Przyjąłem to do wiadomości! Obiecuję poprawę! 
Misaki powoli wypuściła przez nos nabrane ciśnienie. Musiała chwilę postać w miejscu aby dotarła do niej informacja, że Kuso nie ma zamiaru z nią negocjować, bić się ani uciekać w popłochu (a w ich przypadku to było serio coś nowego xd ~ aut.). 
Dan mimo to, że miał kilkanaście dobrych ripost oraz cisów do powiedzenia w ostatnim momencie ugryzł się w język. Nie chciał niepotrzebnie rozpoczynać wojny i psuć dobrej aury bez kłótni. Potrzebna mu była przez jeszcze pewien czas. Do odpowiedniego momentu oświadczyn. Musiał być wytrwały - a potem znów będzie mógł mówić wszystko jak leci. 
Kiedy Dan poczuł ciężar na prawym ramieniu wybudził się z marzeń o Runo w białej sukni. Położył dłoń na długich, błękitnych włosach i zmrużył oczy, czując zmęczenie. 
- Myślałeś o Drago, prawda?
Drgnął i szybko pokręcił przecząco głową. Spiął się jak struna, sam nie wiedząc czemu.
- Tak, trochę się zamyśliłem, ale nie o Drago. O życiu za oknem-
- Komu wciskasz ten kit? Mi czy sobie? 
- Nikomu - zmarszczył brwi. - Mówię poważnie. Nie myślałem o Drago.
Misaki wiedziała, że aktualnie temat Drago dla chłopaka był wyjątkowo drażniący. Od razu widziała jak uciekł wzrokiem a ciało niekontrolowanie spinało mięśnie. Zupełnie, jakby chciało nie pokazywać żadnych sygnałów. 
Dokładnie z początkiem wakacji minęły dwa lata odkąd Dragonoid wraz z Jaakorem, Radizenem oraz Roxtorem wrócili do swojego domu - do Nowej Vestroi. Razem z nimi w drogę powrotną ruszyła Mira, aby zacząć działalność w swoim nowym laboratorium na Vestalii. W wielkim przedsięwzięciu naukowym miał pomóc jej utalentowany brat - Keith, inaczej znany jako Spectra wraz z Gusem u swojego boku. Laboratorium ma łączyć technologie ze wszystkich znanych planet, więc projekt zajmował im większość wolnego czasu. 
- Mogłam się tego spodziewać... - przerwała ciszę. Nawet nie zauważyła, kiedy z pozycji stojącej znaleźli się w pozycji leżącej, przytuleni do siebie na sporym łóżku. Dan podniósł delikatnie głowę do góry aby mieć na widoku Runo. Kobieta, myśląc nad kolejnymi słowami, robiła palcem wskazującym kółeczka na brzuchu swojego chłopaka. - Na pewno jest u niego bez zmian. Może jednak warto napisać do Miry czy Spectry. Może go spotkali w minionych dwóch latach, co?
- Przecież ja wiem, że jest wszystko dobrze, czuje to tutaj - dotknął ręką miejsce serca, które waliło niemiłosiernie szybko. - Drago zawsze ze wszystkim sobie poradzi. Ma też przy sobie Vernę, ona na pewno mu dobrze doradza. Tak jak mi ty.

- Twoja typowa gatka... - odparła Runo, wzdychając ciężko. Z powrotem położyła głowę na jego torsie.
Dawny wojownik znów położył głowę na poduszkę. Wbił się wzrokiem w biały jak śnieg sufit. Po dłuższej chwili zamknął oczy. Wyobraźnią widział moment pożegnania się z przyjacielem. Chodź decyzja o powrocie Drago była chyba najcięższą sprawą w ich wspólnym życiu widział, że postąpił słusznie, wysyłając go do domu. Nie mógł wiecznie trzymywać Drago na Ziemi, gdzie w Nowej Vestroi cieszył się brakiem ograniczeń oraz pełną swobodą życia z ukochaną.
Kiedy Drago zniknął z jego życia musiał przejść ciężką batalię ze swoją psychiką. W jedynym momencie pożegnał się nie tylko z bakuganem, lecz bitwami, dla których poświęcił kilka swoich lat. Nagle poczuł, że z wiecznego bohatera musiał stać się normalnym dorosłym. Aby zabić czas oraz mieć wciąż stabilność finansową znalazł odpowiednią dla siebie pracę. Chodź większość przyjaciół proponowała mu aby wziął się za studia, po dłuższych przemyśleniach stwierdził, że ma dość wszystkich rzeczy związanych ze szkołą.
- Tak z innej beczki... - zaczęła nowy temat, aby nie zasnąć w jego ramionach. Dan mruknął niezadowolony, gdy poczuł brak dziewczyny. Runo usiadła niedaleko niego po turecku, przyglądając mu się z uwagą. - Dzisiaj o dwudziestej ma zacząć się ten Festiwal Kultur Świata. Może jednak się przejedziemy na godzinkę? Będzie fajnie, wszyscy sobie odpoczną od pracy oraz zajęć, zjemy coś dobrego...

- Widzę, że Ci zależy - też usiadł na łóżko. Nagle wyobraził stosy jedzenie i sam nabrał ochoty na wyjście. - To o której wychodzimy? - zapytał, widząc w jej oczach małe urocze iskierki. Uśmiechnął się na ten widok w duchu. 

- Myślę, że jak wyjdziemy z bazy przed dwudziestą wtedy na pewno dojdziemy na czas.

Festiwal co roku był odwiedzany przez tłumy ludzi, nie tylko mieszkańców, ale i turystów z każdego zakątka Ziemi.

- To lecę, zadzwonię do Julie czy też wpadnie i do Alice, może teleportuje się tutaj! - klasnęła w ręce zadowolona ze swojego pomysłu. Daniel kiwnął głową.

Nie czekając na to co chłopak dalej powie - wstała prędko z łóżka. Rozciągnęła się, czując jak w kręgosłupie kostki przestawiają się na swoje miejsce. Kuso leniwie sturlał się.

- Kocham Cię... - wyszeptał powoli do jej ucha. 
Przytulił ją od tyłu, kładąc głowę na jej ramieniu.
- Ja Cię też Dan - odpowiedziała zawstydzona oraz zaskoczona. Chłopak coraz częściej wyznawał jej nagle miłość albo robił romantyczne niespodzianki. Nie żeby to jej przeszkadzało, lecz czuła coraz częściej w tym jakiś podstęp. Tylko jeszcze nie wyczuła jaki. - T-to ja lecę, bo będzie późno!

- Tylko się nie przewal o własne nogi

- Debil - fuknęła do niego nieprzyjaźnie. - A i mam dla Ciebie Ci jeszcze jedno zadanie!
- Jakie? - zapytał.

- Pójdź po chłopaków, dobra?

~~~

Przygotowanie się dla Dana nie zajęło wcale dużo czasu. Na siebie założył zwykłą czarną koszulkę a na wierzch czerwoną kurtkę. Wziął nowe czerwono-białe adidasy oraz czerwone jeansy. Wyperfumował się swoimi ulubionymi perfumami. Gotowy ruszył przed siebie, na dziesiąte piętro budynku.

Do laboratorium, gdzie znajdował się Marucho oraz Shun, dotarł chwilę przed osiemnastą. Kazami szybko go zauważył i gestem głowy przywitał się z nim. Zaraz po tym zrobił to też Marucho. 
- Zabierasz znowu Runo na randkę? - zapytał blondyn, jednak Dan szybko mu zaprzeczył.
Marucho przez ten długi czas nie zmienił się prawie wcale. Dalej miał swoje dziecinne rysy twarzy, ale z biegiem czasu stawał się coraz mądrzejszy. Aktualnie, jak reszta miał wolne od studiów. Bardzo się nimi przejmował, ale dzięki wsparciu przyjaciół, zaniósł swoje CV do wybranej uczelni na profil naukowo-informatyczny. Dostał się od razu. Jak zawsze poświęcał się nauce niemal całkowicie, w końcu kiedyś przejmie całą firmę swoich rodziców. Jednak teraz cieszył się feriami letnimi.

- Nie dzisiaj! - zawołał. - Chcemy iść na Festiwal Kultur Świata wszyscy razem. Co wy na to?

- No pewnie! - przytaknął przyjacielowi na pomysł. Już od dawna miał ochotę gdzieś wyjść. - Daj mi dwadzieścia minut i możemy ruszać!
Szatyn spojrzał się na bruneta, który stał oparty o biurko. Kazami rzucił wzrokiem to na Marukure, to na Kuso.
Shun też prawie wcale się nie zmienił. Nadal był skryty i zachowywał dystans do reszty ludzi. Wizualnie też był taki sam, no może po za tym, że skrócił trochę włosy. Ostatnio - tak jak Marucho - miał wolne, więc czasami wpadał do swojego dziadka go odwiedzić.
- Widzę, że nie mam wyboru
- Będzie fajnie! Runo mi pisała, że Julie zaraz będzie pod budynkiem, a Alice też ma się teleportować do nas! - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Już nie mogę się doczekać!
- Dokładnie - blondyn wyłączył cały system i wstał z krzesła. - Już dawno nie spotykaliśmy się całą paczką, ciekawe jak tam Alice na studiach medycznych... Wiesz coś jak jej idzie?
- Zawsze możesz jej się zapytać - powiedział, jak dotąd milczący Shun.
- Masz rację
- Dobra, chodźmy już bo dziewczyny będą na nas czekać - pospieszył ich Dan, powoli cofając się do tyłu.
- Chyba miałeś na myśli, że Runo znowu będzie się na Ciebie wściekać
- Złośliwy się zrobiłeś, Shun - przyjrzał mu się podejrzliwie. Zawsze była taka tycia szansa, że ktoś podmienił mu przyjaciela, ale po paru sekundach znudziła mu się taka myśl i na powrót miał wielkiego banana na twarzy.
- Chłopaki, nie zaczynajcie się kłócić - westchnął Marucho. - Po za tym Shun ma trochę racji, przyznaj to Dan.
- No ma... - niechęć, z jaką to przyznał mówiła sama za siebie. Kuso zatrzymał się w połowie korytarza. Spojrzał się w stronę okna. - Ciekawe, co u reszty... 
- Jak będziesz się tak wlókł, to nigdy się nie dowiesz!
- Ruszaj tyłek zanim odjedziemy i będziesz musiał iść schodami - blondyn zaśmiał się ze środka windy. Drzwi zaczęły się powoli zamykać, a szatyn w ostatniej chwili zdarzył do niej wbiec. Stanął pomiędzy swoich przyjaciół.
- Wszystko, tylko nie schody...
Drzwi ostatecznie się zamknęły, a winda ruszyła w dół, zabierając ze sobą całą trójkę przyjaciół. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

2. Głębia