16 sie 2022

2. Głębia

[POPRAWIONY 15.08.2022]

Instagram: kirittawattpad

Winda otworzyła się szeroko. Faceci żwawo wyszli na główny hol w bazie. Przez ostatnie lata z prawej strony został wybudowany mały teleporter. Co raz zmieniały się kwiaty w wazonach zależnie od pory roku. Dzięki temu zabiegowi korytarz na jakiś okres czasu stawał się innym miejscem.

Na dole długich schodów, niedaleko ów teleportera, stały zagadane Julie oraz Runo. Kiedy tylko ujrzały idących w ich stronę chłopaków Julie położyła dłonie na biodra.

- Ile można na was czekać! - srebrno włosa westchnęła teatralnie. - A to niby zawsze dziewczynom długo zajmuje wyjście!

- Ja mam na ten temat odwrotne zdanie - Dan przyciągnął do boku Runo. Delikatnie zacisnął palce na materiale ubrania.

Julie Makimoto, która od roku nosiła wielki pierścionek zaręczynowy od Billego, mogła pochwalić się nowym stanowiskiem w pracy i przy okazji lepszą wypłatą. Jako osoba zakręcona potrafiła wszędzie się wcisnąć, co w końcu zostało zauważone w jej stacji telewizyjnej. Teraz miała dodatkowo więcej pracy, ale łatwiej było jej odłożyć na potężny ślub, który wymarzyła na następne wakacje.

Po chwili czekania pomieszczenie wypełniło kolorowe światło. Rude włosy kołysały się na różne strony. Czerwone szpilki dotknęły podłogi, stukając dźwięcznie.

- Alice, jak ja dawno Ciebie nie widziałam! - pisnęłam Julie i natychmiast rzuciła się przyjaciółce na szyję. W jej kroki zaraz poszła Runo. - Jak teleportacja?

- Dobrze - odparła łagodnie gdy tylko wydostała się z uścisku. - Obyło się bez komplikacji. To znak, że teleporter dalej działa bez zarzutów

Gehabich - od starcia z Vexosami - bardzo żwawo pomagała dziadkowi w laboratorium. Gdy jednak dwa lata temu jej bliski odszedł z powodu zawału serca, podjęła się pójścia na studia medyczne. Teraz, co weekend, jeździła na zajęcia z medycyny poza Ziemskiej. Mogła śmiało powiedzieć, że to była jej najlepsze decyzja. Na zajęciach praktycznych zdążyła już pokonać wiele lęków. W jej głowie rósł powoli plan utworzenia specjalnego szpitala dla przyjezdnych z innych planet, w tym miejsca wypoczynkowego dla bakuganów. Musiała tylko skończyć studia oraz zdobyć odpowiednie oszczędności, czy dobrych sponsorów do tego pomysłu.

- Same świetne wiadomości - Kuso uśmiechnął się charakterystycznie w jej stronę. - Cześć Alice

- Jak zawsze w dobrym humorze Dan - również się uśmiechnęła. - Shun, Marucho jak egzaminy? Daliście radę?

- Oczywiście! - najmłodszy poprawił dumnie okulary. Kazami przytaknął głową. - Najlepszy wynik z całej uczelni!

- Nie mogło być inaczej, gratulację - włosy, zawiązane w wysoki kucyk, zafalowały pod wpływem ruchu. Z gracją opadły na gołe ramiona. - Opowiadajcie, co u reszty?

- Może podczas drogi, powinniśmy już wychodzić! - niebiesko włosa spojrzała się wymownie na chłopaka. Po chwili obserwacji zrozumiał jej intencje, chwytając ją za dłoń.

- Masz rację, ruszajmy

Szczęśliwi wyszli na dwór. Pogoda dopisywała - słoneczko jeszcze grzało, lecz rozgrzane ciała ochładzał delikatny wiaterek. Kwiaty wabiły różne motyle swoim zapachem oraz kolorem. Po za bramką krajobraz miasta - samochody gnały przed siebie a razem z nimi ludzie.

Shun spojrzał się na budynek a potem na tereny zielone go otaczające. Liście na drzewach falowały delikatnie z wiatrem. Podniósł brew do góry, po czym zmarszczył czoło. Nagle zaatakowało go dziwne uczucie bycia obserwowanym. Jeszcze raz wrócił wzrokiem do drzwi wejściowych. Nic takiego nie zauważył, ale dziwna aura przytłoczyła go jeszcze bardziej.

- Co jest, Shun? - jego przyjaciele stali koło furtki. Obserwowali go w milczeniu.

- Nie ważne. Ruszajmy - odpowiedział jedynie, szybko doganiając resztę.

~~~

Grupa pierwszych Młodych Wojowników czekała aż kolor światła dla pieszych zmieni się na zielony. Po każdym było widać, że nie mogli się doczekać zabawy, jaka ich czekała na miejscu. Między sobą wymienali nowe informacje o swoim życiu. Jedynie Kazami, jako jedyny, stał w miejscu absolutnej ciszy. Dziwne uczucie, które nie odstępowało go na krok nie pozwalało mu być zaangażowanemu w spotkanie. Gdzieś za nim chodziło to dziwne uczucie. Odwrócił gwałtownie głowę w lewy bok. Nikogo podejrzanego nie napotkał, jednak wzrokiem szukał czegoś podejrzanego.

To tylko zmęczenie.

Starał przekonać swój instynkt ninja. Minęło już sporo czasu od jakichkolwiek walk, misji czy innych rzeczy, które mogłyby zburzyć równowagę. Dlaczego nagle poczuć niepokój? Nie był do końca pewien, co wzbudziło ten stan rzeczy. Był wyczulony na zmiany w swoim otoczeniu, lecz nic więcej nie wskazywało na zagrożenie.

Na moment został "wybudzony" z zamyślenia pod wpływem lekkiego szturchnięcia w ramię przez Kuso.

- Co jest, Shun? - Dan posłał mu zaciekawione spojrzenia, a Marucho wychylił delikatnie głowę zza postury przyjaciela.

- Wszystko jest w porządku - skłamał gładko. - Przypomniałem sobie, że muszę napisać wiadomość do dziadka

- Koniecznie pozdrów go od nas - uśmiechnął się najmłodszy. - Może jednak zdecyduje się przylecieć do Ciebie!

Shun posłał przyjaciołom delikatny uśmiech. 

Daniel odwzajemnił to, po czym został pociągnięty przez Misaki na drugą stronę ulicy.

Po dwudziestu minutowej przechadzce dotarli na miejsce, w którym dawno rozkręcił się Festiwal Kultur Świata. Już od samego początku można było zauważyć ludzi a wśród nich bakugany świetnie bawiących się w różne gry. Mogłoby się wydawać, że to jest ruchomy obrazek, który został przez kogoś stworzony. Śmiech i radość współgrały ze sobą niesamowicie dobrze.

Daniel uśmiechnął się pod nosem. Nagle wszystkie wspomnienia ociepliły jego serce. To, na co pracowali przez ostatni czas cieszyło oczy. Dwie planety dały radę żyć ze sobą w zgodzie, pomimo przeszkód jakie napotykały na swojej drodze. Trud jaki włożyli był widoczny gołym okiem. 

Ciekawe, co Drago na to powiedziałby...

Uśmiech zszedł mu z twarzy a zawitał chwilowy smutek oraz pustka. Zacisnął dłoń na palcach Runo. Widział dobrze, że jego dziewczyna spogląda na niego z zapytaniem oczach, jednak potrzebował chwili aby uśmiechnąć się do niej przepraszająco. Widząc, że też się uśmiecha, odetchnął z ulgą.

- To gdzie idziemy? - zapytała podekscytowana Julii, której udało się wyrwać się wcześniej z pracy. Nie było to łatwe zadanie, ale po dziesięciu minutowym proszeniu szef, zgodził się na wcześniejsze opuszczenie lokum po warunkiem nagraniu w tygodniu jeszcze dwóch wywiadów. 

- Może na jedzenie? Albo nie! - kobieta odwróciła się do reszty przyjaciół, zaciskając dłonie w pięści koło klatki piersiowej. Radość tryskała z niej, jak z otwartego konfetti. - Chodźmy w coś zagrać!

- No nie wiem - zamyślił się najniższy z grona. Chwile porozglądał się po całym potężnym placu. - Może- 

 - No weźcie! Nie mogę się zdecydować! - pisnęła, przerywając namyślenia blondyna. Z wrażenia czerwone okulary uciekły mu z nosa. Ostatniej chwili złapał je w dłonie i założył z powrotem na swoje miejsce. - Może chodźmy w coś zagramy, albo-!

- Julii, zachowaj trochę przyzwoitości, nie jesteśmy sami - mruknął Kazami, jako jedyny sprowadzając przyjaciółkę na ziemie. Dłonie włożył do kieszeni ciemnozielonej bluzy. - Nic nam nie ucieknie

- Właśnie, mamy na wszystko czas - dołączyła się rudo włosa. - Wszystkiego po troszku

- Dobra nie chcecie mi pomóc to nie - mruknęła Julie obrażona. Poprawiła koniec szarej ołówkowej spódnicy. - A może Runo masz jakiś plan? Runo?

- Słuchajcie Dana też nie ma - odezwał się Marukura kiedy rozglądnął się wokół siebie. - Trzeba ich poszukać, pewnie gdzieś się zgubili w tłumie!

- Nie trzeba - Shun ruszył przed siebie. Wszyscy zamrugali zaskoczeni. - Jeżeli będą nas szukać to zadzwonią

- Jak nie mają czym?

- Mają - odparł Kazami pewny swych słów.

2 lis 2021

1. Pewnego dnia odejdę...

[POPRAWIONY 02.11.2021]

Instagram: kirittawattpad

Powolnymi ruchami na czerwono-białym zegarze naściennym zbliżała się godzina siedemnasta - niektórym ludziom oraz bakuganom koniec ciężkiego dnia w pracy a innym początek nocnej zabawy czy przygód. Na dworze niebo powoli zaczynało się ubarwiać na ciepłe, żywe kolory. Prawdziwy krajobraz spokojnego letniego wieczoru. 

Lato w tym roku było naprawdę szalone - przez pierwsze dwa tygodnie słońca nie było wcale (z tego powodu wiele osób martwiło się, że już lepszej pogody nie będzie) a deszcz kazał każdemu zostać w domu i schować się głęboko pod kocem. Po upływie tego ponurego czasu słońce zaczęło górować coraz częściej na błękitnym niebie, wrady w gody z kilkoma białymi chmurami. 

Obraz ruchliwego i głośnego miasta obserwował z zaciekawieniem brązowo włosy mężczyzna. Zmarszczył brwi gdy ujrzał jak mały chłopiec ze wrzaskiem dosłownie turlał się po brukowej ścieżce koło wejścia do parku, bo mama nie kupiła mu wymarzonego loda. 

On też był takim szalonym dzieciakiem? 

Wiedział doskonale, że ani trochę lekkiego charakteru nie posiadał. Był czasem uparty, a czasem w ogóle inny - wesoły i przy okazji uśmiechnięty od ucha do ucha. Tak go los obdarzył. Nie czuł się z tego powodu poszkodowany czy coś - był wdzięczny za to co ma. Nie przytomny oparł brodę o lewą dłoń. Zmrużył oczy rozmarzony - mimo tak wczesnej godziny chciał spać, lecz ostatkiem sił czekał na powrót jednej osoby.

- Danielu Kuso! - z rozmyśleń wyrwał go wrzask wcześniej wspomnianej osoby - Runo Misaki, która delikatnie wychylała się zza futryny drzwi na balkon. 
Jej rozpuszczone błękitne włosy delikatnie opadały na prawy bok. Chłopak, widząc ją w takim stanie, od razu ożywił się, obdarzając ją najszczerszym uśmiechem jaki umiał zrobić. To była jedna z jego cech charakterystycznych, dzięki której można było zapamiętać go na dłużej. Drugą były gogle na głowie, a trzecia wielkie rubinowe tęczówki.
- Jestem, jestem! - poprawił się na krześle aby mieć na swoją piękność lepszy widok. Brodę znów oparł o dłoń. - Czy coś się stało? 
- Oczywiście, że tak! - dziewczyna weszła na balkon. Ręce oparła o klatkę piersiową. - Nie odbierałeś telefonu, nie odpisywałeś na wiadomości! Gdzie masz telefon do diabła! 
Kuso przez chwilę nie ruszał się ze swojej pozycji - nawet bał się wziąć mały oddech. Jednak kiedy znów dostał błyskawicą w łeb rozłożył ręce. 
- Telefon jest w pokój, wyciszony, bo miałem dość telefonów z pracy - kiedy taka odpowiedzieć nie wystarczyła, wstał z krzesła i stanął na przeciw kobiety. Żółta bluzka, odkrywająca kawałek brzucha, dość mocno przylegała do jej szczupłej sylwetki. Jeansowe spodenki, sięgające do kolan również. - Runo, na litość boską! - spojrzał się w niebo. - Żebym wiedział, że będziesz się do mnie dobijać siedziałbym z nim non stop!
Westchnęła ciężko - gdy jej rodzice przenieśli się tutaj na stałe i niedaleko bazy otworzyli o wiele większą restaurację ciężko było o odpoczynek o tej porze. Miała też fory w wielu obowiązkach, bo weekendami chodziła na studia zaoczne z nauk ścisłych. Jak na nią to było już większe wyzwanie. Okres letni może i był wolny od szkoły jednak nie zwalniało to ją z innych obowiązków. Fakt, od ich nadmiaru jej ciśnienie rosło o wiele szybciej, lecz dziś to był zenit spowodowany gorącem! 
- Wpadłam na pewien pomysł, ale jak widać, nie jesteś tym zainteresowany! - huknęła, odwracając się w napięcie. Marszem ruszyła do środka.
Pokój był utrzymany w bordowych kolorach. Tylko jedna ściana - na przełamanie ognistej barwy - była oblepiona tysiącami zdjęć z różnych miejsc wszechświata. To była jedyna ściana, która nie była zasłonięta szafkami, łóżkiem czy biurkiem. Z wcześniej wspomnianego łóżka można była ją obserwować w pełnej okazałości.
- Runo! - Daniel stanął w drzwiach od balkonu, opierając dłonie o framugę. - Daj, że spokój!
Podniosła głowę wyżej aby ich wzrok się spotkał. Zauważyła, że mimo iż starał się powiedzieć to raczej z uśmiechem, miał nietęgi wyraz twarzy.
- Chciałabym zauważyć, że dzwoniłam tyle razy! - podeszła do niego blisko, ich klatki piersiowe prawie się dotykały. Jak matka poprawiła mu kołnierz czerwonej koszuli w kratę, którą kupił z nią ostatnio na zakupach. - Ale mi nikt nie odpowiedział, jak zawsze w ostatnim czasie, Panie Kuso.

- Co tak oficjalnie? - dotknął delikatnie jej lekko czerwonego lewego policzka. Ta jednak szybko strąciła rękę, choć jego ruch bardzo się jej spodobał. Zrobiła naburmuszoną minę i założyła ręce na piersiach. - Runo błagam-!

- Nie jęcz jak stary dziadek! - fuknęła gniewnie. Tupnęła nogą o jasne panele. - Mogę mieć czasem humorki! Jestem zmęczona a ty znowu jesteś nieprzytomny! Mówiłam abyś nie siedział przy laptopie tak długo!!! Masz tydzień jeszcze urlopu!
Mężczyzna pokręcił oczami z niedowierzaniem, że jeszcze ta "gadka" jej się nie znudziła. Kobieta szybko sprzedała mu kuksa w prawe ramię, robiąc się czerwieńsza na twarzy ze wściekłości. On się tym wcale nie przejął tylko udawał na chwilę urażonego jej czynem, jakby jego ego miało zaraz się zapaść. Te zachowanie jeszcze bardziej ją wkurzyło.
- Kuso!!! 
- Okej okej!!! - podniósł ręce do góry w formie obronnej. - Przyjąłem to do wiadomości! Obiecuję poprawę! 
Misaki powoli wypuściła przez nos nabrane ciśnienie. Musiała chwilę postać w miejscu aby dotarła do niej informacja, że Kuso nie ma zamiaru z nią negocjować, bić się ani uciekać w popłochu (a w ich przypadku to było serio coś nowego xd ~ aut.). 
Dan mimo to, że miał kilkanaście dobrych ripost oraz cisów do powiedzenia w ostatnim momencie ugryzł się w język. Nie chciał niepotrzebnie rozpoczynać wojny i psuć dobrej aury bez kłótni. Potrzebna mu była przez jeszcze pewien czas. Do odpowiedniego momentu oświadczyn. Musiał być wytrwały - a potem znów będzie mógł mówić wszystko jak leci. 
Kiedy Dan poczuł ciężar na prawym ramieniu wybudził się z marzeń o Runo w białej sukni. Położył dłoń na długich, błękitnych włosach i zmrużył oczy, czując zmęczenie. 
- Myślałeś o Drago, prawda?
Drgnął i szybko pokręcił przecząco głową. Spiął się jak struna, sam nie wiedząc czemu.
- Tak, trochę się zamyśliłem, ale nie o Drago. O życiu za oknem-
- Komu wciskasz ten kit? Mi czy sobie? 
- Nikomu - zmarszczył brwi. - Mówię poważnie. Nie myślałem o Drago.
Misaki wiedziała, że aktualnie temat Drago dla chłopaka był wyjątkowo drażniący. Od razu widziała jak uciekł wzrokiem a ciało niekontrolowanie spinało mięśnie. Zupełnie, jakby chciało nie pokazywać żadnych sygnałów. 
Dokładnie z początkiem wakacji minęły dwa lata odkąd Dragonoid wraz z Jaakorem, Radizenem oraz Roxtorem wrócili do swojego domu - do Nowej Vestroi. Razem z nimi w drogę powrotną ruszyła Mira, aby zacząć działalność w swoim nowym laboratorium na Vestalii. W wielkim przedsięwzięciu naukowym miał pomóc jej utalentowany brat - Keith, inaczej znany jako Spectra wraz z Gusem u swojego boku. Laboratorium ma łączyć technologie ze wszystkich znanych planet, więc projekt zajmował im większość wolnego czasu. 
- Mogłam się tego spodziewać... - przerwała ciszę. Nawet nie zauważyła, kiedy z pozycji stojącej znaleźli się w pozycji leżącej, przytuleni do siebie na sporym łóżku. Dan podniósł delikatnie głowę do góry aby mieć na widoku Runo. Kobieta, myśląc nad kolejnymi słowami, robiła palcem wskazującym kółeczka na brzuchu swojego chłopaka. - Na pewno jest u niego bez zmian. Może jednak warto napisać do Miry czy Spectry. Może go spotkali w minionych dwóch latach, co?
- Przecież ja wiem, że jest wszystko dobrze, czuje to tutaj - dotknął ręką miejsce serca, które waliło niemiłosiernie szybko. - Drago zawsze ze wszystkim sobie poradzi. Ma też przy sobie Vernę, ona na pewno mu dobrze doradza. Tak jak mi ty.

- Twoja typowa gatka... - odparła Runo, wzdychając ciężko. Z powrotem położyła głowę na jego torsie.
Dawny wojownik znów położył głowę na poduszkę. Wbił się wzrokiem w biały jak śnieg sufit. Po dłuższej chwili zamknął oczy. Wyobraźnią widział moment pożegnania się z przyjacielem. Chodź decyzja o powrocie Drago była chyba najcięższą sprawą w ich wspólnym życiu widział, że postąpił słusznie, wysyłając go do domu. Nie mógł wiecznie trzymywać Drago na Ziemi, gdzie w Nowej Vestroi cieszył się brakiem ograniczeń oraz pełną swobodą życia z ukochaną.
Kiedy Drago zniknął z jego życia musiał przejść ciężką batalię ze swoją psychiką. W jedynym momencie pożegnał się nie tylko z bakuganem, lecz bitwami, dla których poświęcił kilka swoich lat. Nagle poczuł, że z wiecznego bohatera musiał stać się normalnym dorosłym. Aby zabić czas oraz mieć wciąż stabilność finansową znalazł odpowiednią dla siebie pracę. Chodź większość przyjaciół proponowała mu aby wziął się za studia, po dłuższych przemyśleniach stwierdził, że ma dość wszystkich rzeczy związanych ze szkołą.
- Tak z innej beczki... - zaczęła nowy temat, aby nie zasnąć w jego ramionach. Dan mruknął niezadowolony, gdy poczuł brak dziewczyny. Runo usiadła niedaleko niego po turecku, przyglądając mu się z uwagą. - Dzisiaj o dwudziestej ma zacząć się ten Festiwal Kultur Świata. Może jednak się przejedziemy na godzinkę? Będzie fajnie, wszyscy sobie odpoczną od pracy oraz zajęć, zjemy coś dobrego...

- Widzę, że Ci zależy - też usiadł na łóżko. Nagle wyobraził stosy jedzenie i sam nabrał ochoty na wyjście. - To o której wychodzimy? - zapytał, widząc w jej oczach małe urocze iskierki. Uśmiechnął się na ten widok w duchu. 

- Myślę, że jak wyjdziemy z bazy przed dwudziestą wtedy na pewno dojdziemy na czas.

Festiwal co roku był odwiedzany przez tłumy ludzi, nie tylko mieszkańców, ale i turystów z każdego zakątka Ziemi.

- To lecę, zadzwonię do Julie czy też wpadnie i do Alice, może teleportuje się tutaj! - klasnęła w ręce zadowolona ze swojego pomysłu. Daniel kiwnął głową.

Nie czekając na to co chłopak dalej powie - wstała prędko z łóżka. Rozciągnęła się, czując jak w kręgosłupie kostki przestawiają się na swoje miejsce. Kuso leniwie sturlał się.

- Kocham Cię... - wyszeptał powoli do jej ucha. 
Przytulił ją od tyłu, kładąc głowę na jej ramieniu.
- Ja Cię też Dan - odpowiedziała zawstydzona oraz zaskoczona. Chłopak coraz częściej wyznawał jej nagle miłość albo robił romantyczne niespodzianki. Nie żeby to jej przeszkadzało, lecz czuła coraz częściej w tym jakiś podstęp. Tylko jeszcze nie wyczuła jaki. - T-to ja lecę, bo będzie późno!

- Tylko się nie przewal o własne nogi

- Debil - fuknęła do niego nieprzyjaźnie. - A i mam dla Ciebie Ci jeszcze jedno zadanie!
- Jakie? - zapytał.

- Pójdź po chłopaków, dobra?

~~~

Przygotowanie się dla Dana nie zajęło wcale dużo czasu. Na siebie założył zwykłą czarną koszulkę a na wierzch czerwoną kurtkę. Wziął nowe czerwono-białe adidasy oraz czerwone jeansy. Wyperfumował się swoimi ulubionymi perfumami. Gotowy ruszył przed siebie, na dziesiąte piętro budynku.

Do laboratorium, gdzie znajdował się Marucho oraz Shun, dotarł chwilę przed osiemnastą. Kazami szybko go zauważył i gestem głowy przywitał się z nim. Zaraz po tym zrobił to też Marucho. 
- Zabierasz znowu Runo na randkę? - zapytał blondyn, jednak Dan szybko mu zaprzeczył.
Marucho przez ten długi czas nie zmienił się prawie wcale. Dalej miał swoje dziecinne rysy twarzy, ale z biegiem czasu stawał się coraz mądrzejszy. Aktualnie, jak reszta miał wolne od studiów. Bardzo się nimi przejmował, ale dzięki wsparciu przyjaciół, zaniósł swoje CV do wybranej uczelni na profil naukowo-informatyczny. Dostał się od razu. Jak zawsze poświęcał się nauce niemal całkowicie, w końcu kiedyś przejmie całą firmę swoich rodziców. Jednak teraz cieszył się feriami letnimi.

- Nie dzisiaj! - zawołał. - Chcemy iść na Festiwal Kultur Świata wszyscy razem. Co wy na to?

- No pewnie! - przytaknął przyjacielowi na pomysł. Już od dawna miał ochotę gdzieś wyjść. - Daj mi dwadzieścia minut i możemy ruszać!
Szatyn spojrzał się na bruneta, który stał oparty o biurko. Kazami rzucił wzrokiem to na Marukure, to na Kuso.
Shun też prawie wcale się nie zmienił. Nadal był skryty i zachowywał dystans do reszty ludzi. Wizualnie też był taki sam, no może po za tym, że skrócił trochę włosy. Ostatnio - tak jak Marucho - miał wolne, więc czasami wpadał do swojego dziadka go odwiedzić.
- Widzę, że nie mam wyboru
- Będzie fajnie! Runo mi pisała, że Julie zaraz będzie pod budynkiem, a Alice też ma się teleportować do nas! - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Już nie mogę się doczekać!
- Dokładnie - blondyn wyłączył cały system i wstał z krzesła. - Już dawno nie spotykaliśmy się całą paczką, ciekawe jak tam Alice na studiach medycznych... Wiesz coś jak jej idzie?
- Zawsze możesz jej się zapytać - powiedział, jak dotąd milczący Shun.
- Masz rację
- Dobra, chodźmy już bo dziewczyny będą na nas czekać - pospieszył ich Dan, powoli cofając się do tyłu.
- Chyba miałeś na myśli, że Runo znowu będzie się na Ciebie wściekać
- Złośliwy się zrobiłeś, Shun - przyjrzał mu się podejrzliwie. Zawsze była taka tycia szansa, że ktoś podmienił mu przyjaciela, ale po paru sekundach znudziła mu się taka myśl i na powrót miał wielkiego banana na twarzy.
- Chłopaki, nie zaczynajcie się kłócić - westchnął Marucho. - Po za tym Shun ma trochę racji, przyznaj to Dan.
- No ma... - niechęć, z jaką to przyznał mówiła sama za siebie. Kuso zatrzymał się w połowie korytarza. Spojrzał się w stronę okna. - Ciekawe, co u reszty... 
- Jak będziesz się tak wlókł, to nigdy się nie dowiesz!
- Ruszaj tyłek zanim odjedziemy i będziesz musiał iść schodami - blondyn zaśmiał się ze środka windy. Drzwi zaczęły się powoli zamykać, a szatyn w ostatniej chwili zdarzył do niej wbiec. Stanął pomiędzy swoich przyjaciół.
- Wszystko, tylko nie schody...
Drzwi ostatecznie się zamknęły, a winda ruszyła w dół, zabierając ze sobą całą trójkę przyjaciół. 

20 sie 2021

7. Czerwień i Biel

[POPRAWIONY 20.08.2021]

Ciepły strumień powietrza przeleciał nad szarymi brukowymi ścieżkami. Razem z płatkami róż oraz liści zatańczył piękny wirujący taniec, by dalej pognać przed siebie. Gnał tak przez kilka sekund aby dotrzeć do sporej drewnianej altanki, która stała na samym środku ogrodu różanego.

Różany ogród o tej porze roku był piękny, zachwycający dla ewentualnego obserwatora. Dzięki różnym kolorom bieli oraz czerwieni - dawał aspekt pobytu w jakimś raju na ziemi. Co roku dbany przez kilkanaście osób, którzy przycinali, podlewali, nawozili czy sadzili nowe okazy. Ich ciężka praca opłacała się zawsze. Nikt nie kwestionował w brak umiejętności zespołu.

Tymi walorami starała się z całych sił zainteresować się niebiesko włosa, odganiając przy tym wszystkie wątpliwości i złe myśli. Od dziesięciu minut piła letnią kawę, obserwując z altany każdego owada latającego wokół koron oraz pąków kwiatów. Nigdy nie miała czasu na taki relaks, ba nawet o takim nigdy nie myślała. Przerwa na kawę raczej była szybka a za razem krótka. W restauracji jej rodziców nie było tylu minut na siedzenie bez czynnie - zawsze znajdywało się ważne zadanie do wykonania. Przerwa w nauce też była zza krótka na rozkoszowanie się chwilą. Na dłuższe siedzenie pozwalała sobie zazwyczaj w ostatni dzień tygodnia. Wtedy siadała razem z Danem na balkonie, obserwując krajobraz miasta i parku.

Daniel... co z Tobą się dzieje? 

Zacisnęła palce na czerwonym kubku. Cienkim strumienie powietrza z ust podmuchała kawę, ale odłożyła ją na ciemny drewniany stolik. Westchnęła bez życia. Po mimo, że wypiła już pół kubka - dalej czuła się senna. 

Może dla tego, że od dawna nie spała sama, a może dlatego, że nie miała kogo uderzyć za chrapanie na cały pokój? Brakowało jej hałasu z rana w postaci kłótni czy pocałunku na dobranoc? 

Wiedziała jedno - czuła pustkę oraz niewyobrażalny ból a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogła go ukoić.

Gdzie on teraz jest? Czy coś jadł, pił? Torturują go, bądź trzymają na klucz? Zacisnęła pięści ze wściekłości. Jedynie co mogła zrobić teraz to pomagać w laboratorium. Walka - odpada, nie dała by rady w tak krótkim czasie wrócić do formy a przede wszystkim nie miała z kim.

Misaki znów chwyciła za kubek. Na moment obserwowała odbicie w tafli brązu. Wzrokiem powędrowała do drzwi od domu, mając nadzieję, że jej przyjaciółki w końcu się zjawią. Ich kawy powoli też studziły się niepotrzebnie. 

Julie Makimoto, która miała wrócić za pięć minut z kilkoma ciastkami do napoju, zniknęła bez śladu w środku budynku w niewyjaśnionych okolicznościach. Alice Gehabich, aktualnie również studentka, zawołana przez Mirę "na chwilę" do laboratorium coś zobaczyć - przepadła jak kamień w wodzie dłużej niż na pięć minut. Innymi słowy, niebiesko włosa została sama jak palec. 

- Dan...  - wyszeptała w pustą przestrzeń. Odchyliła głowę do tyłu, czując lekki powiew powietrza głaskający jej włosy. Miała nawet przez chwilę złudzenie, że czuje nie wiatr a ciepłe dłonie. - Uważaj tam na siebie, proszę...

Nagły hałas otwierania drzwi zbudził jej czujność. Spojrzała się w bok. Ku jej zaskoczeniu to nie była ani Julie z obiecanymi ciastkami, ani Alice wracająca z laboratorium tylko Dragonoid. Co on tutaj szukał? Z tego co się dowiedziała od Miry podczas śniadania, trenował do późnych godzin nocnych. Myślała, że go spotka bardziej w porze obiadowej niż śniadaniowej. Delikatnie pochyliła się do przodu aby mieć lepszy widok na przyjaciela. Bakugan po chwili, będąc niedaleko altanki zauważył ją. Obserwował ją w ciszy aby ocknąć się z nadmiaru myśli. Runo delikatnie uśmiechnęła się do niego, prowadząc go wzrokiem do środka.

- Witaj Runo, jesteś sama? - Drago rozgościł się na stole niedaleko szmaragdookiej. Kobieta pokiwała głową.

- Tak Drago jestem sama - wypaliła od razu. - Czekam na Julie oraz Alice, ale spóźniają się od dobrych paru minut. 

Bakugan odwrócił się w drugą stronę - dopiero teraz zauważył jeszcze szary oraz różowy kubek. Przez chwilę zastanowił się czy przypadkiem którejś kobiety nie widział, czy nie spotkał jednak nie mógł pomóc. Żadna sylwetka nie przemknęła mu przed nosem. Przynajmniej nic takiego nie pamiętał. Może od zmęczenia nie mógł sobie przypomnieć?

- Pewnie niedługo będą

- Mam nadzieję - podniosła głos. - Kawa stygnie! 

Ciepły powiew znów zawitał do altany. Runo ułożyła niesforne pasmo włosów na lewe ucho. Przy okazji obserwowała Dragonoida, który ze spokojem obserwował ogród w pięknej okazałości.

- Myślisz o Danie, prawda? - zgodziła się z nim, kiwając znacząco głową. - Wczoraj bardzo dużo myślałem nad tą sytuacją-

- Chyba nie zamierasz siebie obwiniać?! Dan na pewno by się nie zgodził! - przerwała mu. Drago popatrzył na nią zdziwiony, ale w duchu odrobinę przyznał jej rację. - Nikt nie spodziewał się takiej sytuacji. Uwierz mi. Dan bardzo się cieszył, że wróciłeś do swojego domu, bo też byłeś szczęśliwy. Kto mógł przewidzieć, że za kilka lat zdarzy się coś takiego?

- Powiedział Ci to? - zapytał zaciekawiony, wracając do wcześniejszego zdania. Przed wyjazdem nic nie wskazywało na to żeby kipiał szczerą radością. Dziewczyna chwilę się zamyśliła, biorąc kubek do rąk. 

- Nie wprost, lecz dało się to od niego wyczuć - napiła się mały łyczek. Spoglądnęła na resztę kawy, marszcząc delikatnie czoło. - Jeśli mam być szczera to było widać, że tęskni za Tobą. Jednak zaciskał zęby, tłumiąc niektóre uczucia. Opowiadał o Twojej tęsknocie za Wavern, domem... To chyba najbardziej go przekonywało, że postąpił właściwie.

- Powtarzałem mu zawsze, że był ze mną szczery. Nigdy nie myślałem o powrocie do Nowej Vestroii na stałe, ale - westchnął ciężko. - Ale fakt, tęskniłem za wieloma rzeczami. To Daniel naciskał abym wrócił.

- Dan uważał, że dusisz się tutaj. Razem z nim.

- Tak powiedział?

Runo tylko kiwnęła głową. Drago znów uciekł w swoje myśli. Przez kilka minut siedzieli tak bez ruchu, bo żadna strona nie umiała dalej kontynuować rozmowy.

Pierwszy ruch zrobił Drago, żegnając się z Runo. Powoli odleciał w stronę domu.

- Faceci... - kobieta chwyciła za czerwony kubek, który jakimś cudem uciekł jej z rąk, rozbijając się na małe kawałki. - Cholera!

Niebiesko włosa uklękła przed rozbitym kubkiem. Ostrożnie zaczęła zbierać największe kawałki.

29 gru 2019

Prolog

[POPRAWIONY 30.10.2021]

Instagram: kirittawattpad

'' [...] - Już nie długo odejdę - brązowo włosy mruknął w stronę ciemnego nieba. - Pamiętasz o tym?

- Pamiętam, ale-

- Zawsze mówisz, że wiara jest drogą skomplikowaną, krętą oraz śliską. Dobre kłamstwo i gorzka prawda są bardzo do siebie podobne-

- Bo każde z nich umie zranić dogłębnie, ale tylko prawda umie się zagoić

- Dlatego pamiętaj, abyś o tym nie zapomniał kiedy mnie nie będzie koło Twojego boku... "

2. Głębia