20 sie 2021

7. Czerwień i Biel

[POPRAWIONY 20.08.2021]

Ciepły strumień powietrza przeleciał nad szarymi brukowymi ścieżkami. Razem z płatkami róż oraz liści zatańczył piękny wirujący taniec, by dalej pognać przed siebie. Gnał tak przez kilka sekund aby dotrzeć do sporej drewnianej altanki, która stała na samym środku ogrodu różanego.

Różany ogród o tej porze roku był piękny, zachwycający dla ewentualnego obserwatora. Dzięki różnym kolorom bieli oraz czerwieni - dawał aspekt pobytu w jakimś raju na ziemi. Co roku dbany przez kilkanaście osób, którzy przycinali, podlewali, nawozili czy sadzili nowe okazy. Ich ciężka praca opłacała się zawsze. Nikt nie kwestionował w brak umiejętności zespołu.

Tymi walorami starała się z całych sił zainteresować się niebiesko włosa, odganiając przy tym wszystkie wątpliwości i złe myśli. Od dziesięciu minut piła letnią kawę, obserwując z altany każdego owada latającego wokół koron oraz pąków kwiatów. Nigdy nie miała czasu na taki relaks, ba nawet o takim nigdy nie myślała. Przerwa na kawę raczej była szybka a za razem krótka. W restauracji jej rodziców nie było tylu minut na siedzenie bez czynnie - zawsze znajdywało się ważne zadanie do wykonania. Przerwa w nauce też była zza krótka na rozkoszowanie się chwilą. Na dłuższe siedzenie pozwalała sobie zazwyczaj w ostatni dzień tygodnia. Wtedy siadała razem z Danem na balkonie, obserwując krajobraz miasta i parku.

Daniel... co z Tobą się dzieje? 

Zacisnęła palce na czerwonym kubku. Cienkim strumienie powietrza z ust podmuchała kawę, ale odłożyła ją na ciemny drewniany stolik. Westchnęła bez życia. Po mimo, że wypiła już pół kubka - dalej czuła się senna. 

Może dla tego, że od dawna nie spała sama, a może dlatego, że nie miała kogo uderzyć za chrapanie na cały pokój? Brakowało jej hałasu z rana w postaci kłótni czy pocałunku na dobranoc? 

Wiedziała jedno - czuła pustkę oraz niewyobrażalny ból a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogła go ukoić.

Gdzie on teraz jest? Czy coś jadł, pił? Torturują go, bądź trzymają na klucz? Zacisnęła pięści ze wściekłości. Jedynie co mogła zrobić teraz to pomagać w laboratorium. Walka - odpada, nie dała by rady w tak krótkim czasie wrócić do formy a przede wszystkim nie miała z kim.

Misaki znów chwyciła za kubek. Na moment obserwowała odbicie w tafli brązu. Wzrokiem powędrowała do drzwi od domu, mając nadzieję, że jej przyjaciółki w końcu się zjawią. Ich kawy powoli też studziły się niepotrzebnie. 

Julie Makimoto, która miała wrócić za pięć minut z kilkoma ciastkami do napoju, zniknęła bez śladu w środku budynku w niewyjaśnionych okolicznościach. Alice Gehabich, aktualnie również studentka, zawołana przez Mirę "na chwilę" do laboratorium coś zobaczyć - przepadła jak kamień w wodzie dłużej niż na pięć minut. Innymi słowy, niebiesko włosa została sama jak palec. 

- Dan...  - wyszeptała w pustą przestrzeń. Odchyliła głowę do tyłu, czując lekki powiew powietrza głaskający jej włosy. Miała nawet przez chwilę złudzenie, że czuje nie wiatr a ciepłe dłonie. - Uważaj tam na siebie, proszę...

Nagły hałas otwierania drzwi zbudził jej czujność. Spojrzała się w bok. Ku jej zaskoczeniu to nie była ani Julie z obiecanymi ciastkami, ani Alice wracająca z laboratorium tylko Dragonoid. Co on tutaj szukał? Z tego co się dowiedziała od Miry podczas śniadania, trenował do późnych godzin nocnych. Myślała, że go spotka bardziej w porze obiadowej niż śniadaniowej. Delikatnie pochyliła się do przodu aby mieć lepszy widok na przyjaciela. Bakugan po chwili, będąc niedaleko altanki zauważył ją. Obserwował ją w ciszy aby ocknąć się z nadmiaru myśli. Runo delikatnie uśmiechnęła się do niego, prowadząc go wzrokiem do środka.

- Witaj Runo, jesteś sama? - Drago rozgościł się na stole niedaleko szmaragdookiej. Kobieta pokiwała głową.

- Tak Drago jestem sama - wypaliła od razu. - Czekam na Julie oraz Alice, ale spóźniają się od dobrych paru minut. 

Bakugan odwrócił się w drugą stronę - dopiero teraz zauważył jeszcze szary oraz różowy kubek. Przez chwilę zastanowił się czy przypadkiem którejś kobiety nie widział, czy nie spotkał jednak nie mógł pomóc. Żadna sylwetka nie przemknęła mu przed nosem. Przynajmniej nic takiego nie pamiętał. Może od zmęczenia nie mógł sobie przypomnieć?

- Pewnie niedługo będą

- Mam nadzieję - podniosła głos. - Kawa stygnie! 

Ciepły powiew znów zawitał do altany. Runo ułożyła niesforne pasmo włosów na lewe ucho. Przy okazji obserwowała Dragonoida, który ze spokojem obserwował ogród w pięknej okazałości.

- Myślisz o Danie, prawda? - zgodziła się z nim, kiwając znacząco głową. - Wczoraj bardzo dużo myślałem nad tą sytuacją-

- Chyba nie zamierasz siebie obwiniać?! Dan na pewno by się nie zgodził! - przerwała mu. Drago popatrzył na nią zdziwiony, ale w duchu odrobinę przyznał jej rację. - Nikt nie spodziewał się takiej sytuacji. Uwierz mi. Dan bardzo się cieszył, że wróciłeś do swojego domu, bo też byłeś szczęśliwy. Kto mógł przewidzieć, że za kilka lat zdarzy się coś takiego?

- Powiedział Ci to? - zapytał zaciekawiony, wracając do wcześniejszego zdania. Przed wyjazdem nic nie wskazywało na to żeby kipiał szczerą radością. Dziewczyna chwilę się zamyśliła, biorąc kubek do rąk. 

- Nie wprost, lecz dało się to od niego wyczuć - napiła się mały łyczek. Spoglądnęła na resztę kawy, marszcząc delikatnie czoło. - Jeśli mam być szczera to było widać, że tęskni za Tobą. Jednak zaciskał zęby, tłumiąc niektóre uczucia. Opowiadał o Twojej tęsknocie za Wavern, domem... To chyba najbardziej go przekonywało, że postąpił właściwie.

- Powtarzałem mu zawsze, że był ze mną szczery. Nigdy nie myślałem o powrocie do Nowej Vestroii na stałe, ale - westchnął ciężko. - Ale fakt, tęskniłem za wieloma rzeczami. To Daniel naciskał abym wrócił.

- Dan uważał, że dusisz się tutaj. Razem z nim.

- Tak powiedział?

Runo tylko kiwnęła głową. Drago znów uciekł w swoje myśli. Przez kilka minut siedzieli tak bez ruchu, bo żadna strona nie umiała dalej kontynuować rozmowy.

Pierwszy ruch zrobił Drago, żegnając się z Runo. Powoli odleciał w stronę domu.

- Faceci... - kobieta chwyciła za czerwony kubek, który jakimś cudem uciekł jej z rąk, rozbijając się na małe kawałki. - Cholera!

Niebiesko włosa uklękła przed rozbitym kubkiem. Ostrożnie zaczęła zbierać największe kawałki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

2. Głębia